Pierwsze, styczniowe spotkanie DKK w tym roku - Relacja
Za nami pierwsze w tym roku, styczniowe spotkanie w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki, które odbyło się w miniony czwartek - 16 stycznia 2025 r. w Czytelni im. Aleksandra Kwaśniewskiego, w Izbie Tradycji Regionalnej, gromadząc krąg naszych stałych, wiernych bywalców.
Zaraz na początku, nim przystąpiliśmy do dyskusji, to postanowiliśmy uroczyście uhonorować naszych solenizantów symboliczną różą i osobistą kartką serdecznych życzeń.
Tym razem "daniem głównym" naszej intelektualnej dysputy była książka Adama Ubertowskiego - "Mesjasz".
Autor realizuje za jej pośrednictwem skryte marzenie wielu czytelników o pełnokrwistej epickiej polskiej powieści. Na blisko sześciuset stronach śledzimy losy intrygującego bohatera, jesteśmy najbliżej jak się da: towarzyszymy mu podczas narodzin, słyszymy jego pierwsze myśli i doświadczamy tych samych zaskoczeń. To także opowieść o rodzinie, tajemniczym dziadku, relacjach i obowiązkach, a także podróż przez świat wewnętrzny głównego bohatera i wszystko, co dla niego najważniejsze. Tęsknota, ambicje, marzenia czy utrata opisywane są tu z wyjątkową czułością, czujnością i zrozumieniem.
Pierwszym zasadniczym pytaniem jakie sobie zadaliśmy, było to, czy owa pozycja literaturowa jest takim znakiem nadziei, "światełkiem w tunelu" dla polskiej powieści, z kondycją której w ostatnim czasie dzieje się nie najlepiej, czego świadectwem są choćby nagrody NIKE (głównie dla poezji) i liczne felietony, w tym także uznanego poety i prozaika, przewodniczącego tejże kapituły - Krzysztofa Siwczyka. W jednym z nich pisze on tak: "Od wielu lat, na dobrą sprawę od czasów przełomu 1989 roku, w Polsce czytającej, da się słyszeć głosy wyczekiwania na wybitną powieść współczesną. Tego rodzaju oczekiwanie może być tyleż słuszne, co nigdy niezaspokojone, podczas gdy w ciągu 35 lat polskiej wolności ukazało się sporo bardzo dobrej prozy".
Czy zatem wielką powieść napisaną po polsku należy umieścić w przestrzeni pragnienia i tylko tam? Co jak co, ale możemy chyba jednogłośnie stwierdzić, że autorowi - Adamowi Ubertowskiemu ambicji nie brakowało, no bo nie dość, że "Mesjasz" jest powieścią wielowarstwową, to nie sposób przeoczyć choćby przypisów odsyłających do 116 dzieł, z których wziął cytaty i parafrazy.
Kolejne pytanie w dyskusji brzmiało: Kto jest owym Mesjaszem i dlaczego książka jest tak zatytułowana? Wiemy jedynie, że to tytuł aluzyjny do zaginionej powieści Brunona Schulza, która miała być najważniejszym dziełem autora.
Wysnuliśmy tezę, że tym Mesjaszem może być każdy z nas, każdy, kto w obrębie swojej nawet lokalnej społeczności wyjdzie z jakąś szlachetną inicjatywą; ideą; skutecznym działaniem, mającym na celu dobro ogółu; mądrą myślą czy radą, która "poszukującego" człowieka czy zagubionego przywróci na właściwe tory; pokrzepi, pocieszy w trudnej chwili życiowej czy innym kryzysie. Bo o to w dzisiejszych, nieco bezdusznych czasach coraz ciężej.
Zastanawialiśmy się też, jaki cel przyświecał autorowi, co chciał nam przez tą swoją prozę istotnego powiedzieć, przekazać? Czy - Jakie jest nasze miejsce w historii, każdego z nas? Czym jest przeszłość w szerszym ujęciu? i czy w ogóle da się o niej cokolwiek pewnego powiedzieć? Może to zestaw bajek, które sobie niezobowiązująco opowiadamy? A może to, że nie ma faktów historycznych a istnieją wyłącznie interpretacje ich uczestników?
Podjęliśmy próbę oceny naszego bohatera, jednak była ona połowiczna, gdyż był on osobą drugoplanową, zaledwie tłem dla całej fabuły.. Był wierny swoim ideałom, szczerze kochał i troszczył się o najbliższe osoby, ocalił stocznię przed upadkiem, był ważnym uczestnikiem wszystkich dziejowych wydarzeń tamtej epoki.
Duże emocje wywołał dyskurs na temat ostatniego, futurystycznego rozdziału omawianej książki pt. "Światy możliwe". Czy autor dobrze zrobił konstruując ową część, w której ma dla nas już tylko same złe wieści i zdarzenia...
I wreszcie przeszliśmy do konstatacji podsumowującej - mianowicie, dlaczego ludzie nie uczą się z lekcji historii i co jest powodem tego, że nie potrafimy w prosty sposób przenieść gotowych rozwiązań z przeszłości, popełniając wciąż te same błędy.
Może głównym powodem jest słabość naszej natury: kiepska pamięć emocjonalna i przesadna wiara w siebie?
Powieść kończy się sentencją: " - Położyłem ten cały mój świat na otwartej dłoni. Zdziwiłem się. Bo zmieściło się bez trudu i nie ważyło nic. Jak papier. Policzki wypełniłem powietrzem. I zdmuchnąłem to wszystko. Na raz."
Więc może patrząc z większej perspektywy, życie każdego z nas nie ma aż takiego znaczenia, a nasze rozmowy czy istotne zdarzenia mu towarzyszące, jak śpiewał kiedyś lider zespołu Duran Duran - Simon Le Bon w pięknej piosence "Ordinary world" któregoś dnia odpłyną, po prostu odpłyną...